Aktualności

Podsumowanie projektu "Historia zatrzymana w kadrze 2018"

Data dodania: 2019-10-25

          W roku szkolnym 2018/2019 grupa uczniów naszej Szkoły wzięła udział w realizacji zadań
w ramach projektu ,,Historia zatrzymana w kadrze 2018”. Był to projekt adresowany do 175 uczniów z 16 szkół podstawowych powiatu tarnowskiego w woj. małopolskim. Realizowała go Fundacja Wspierania Edukacji i Kultury ,,Synergia”, a współfinansowany ze środków Ministra Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej w ramach Programu Fundusz Inicjatyw Obywatelskich.
           Naszą Szkołę reprezentowali następujący uczniowie:
Nina Cichostępska,
Karol Cichostępski,
Michał Franczyk,
Aleksander Mleczko,
Julia Mleczko,
Agata Osysko,
Antonina Szpak,
Jakub Truchan,
Emilia Ludwa,
Marcelina Pater.
          Nad grupą i zadaniami, które grupa wykonywała, czuwała Pani Małgorzata Jaszczur-Rogowska.

          Pierwszym zadaniem, które grupa projekcyjna wykonała, była wycieczka do zamku w Dębnie i do Tarnowa. W zamku uczniowie wzięli udział w lekcji muzealnej ,,Tajemnice zamkowej kuchni i spiżarni”.
          W Tarnowie, pod okiem przewodnika, grupa zwiedziła katedrę, Rynek, stare uliczki, poznając ciekawą historię tego miasta.
          W kolejnym zadaniu projektowym mogli wziąć udział wszyscy uczniowie Szkoły. Był to konkurs plastyczny ,,Pocztówka okolicznościowa na 100-lecie odzyskania niepodległości. Do konkursu wpłynęło 23 prace.
          ,,Na tropie starych fotografii” to tytuł następnego zadania. Grupa projekcyjna zbierała, skanowała i opisywała stare zdjęcia, związane z działaniami niepodległościowymi w naszej okolicy, przedstawiające dawne pokolenia. Zebrane fotografie miały co najmniej 50 lat. W zbieranie i opisywanie tych fotografii uczniowie angażowali seniorów swoich rodzin i najstarszych mieszkańców wsi.
          Kolejne, długofalowe zadanie projektowe nazywało się ,,Na tropie dawnych przedmiotów codziennego użytku”. Uczniowie biorący udział w projekcie zebrali ponad 100 eksponatów. Sporządzili z nich wystawę w naszej Szkole, którą obejrzała cała społeczność szkolna. Część eksponatów została sfotografowana, opisana i porównana ze współczesnymi odpowiednikami.
          W maju br. uczniowie całej Szkoły w ramach projektu spotkali się z historykiem Panem Zbigniewem Mirosławskim. Wysłuchali 2-godzinnej prelekcji pt. ,,Pierwsze niepodległe”. Uczniowie z grupy projektowej, korzystając z wiadomośąci, nabytych w czasie prelekcji, wzięli udział w konkursie wiedzy historycznej ,,Drogi do niepodległości, z miast, miasteczek i wiosek – z dni codziennych do chwały”.
         W ramach projektu, w maju, odbył się III Małopolski Konkurs Literacki ,,Podróże dalekie i bliskie, w którym to Jakub Śledź – uczeń naszej Szkoły – zajął II miejsce.
         Zadaniem projektowym było też przeprowadzenie wywiadu z mieszkańcem wsi, w której znajduje się szkoła. Naszą bohaterką została jedna z najstarszych mieszkanek wsi Faściszowa Panią Józefą Migdał. Tematem wywiadu były wspomnienia związane z II wojną światową i realia życia w tamtych czasach.
          Projekt obejmował również kurs komputerowy, na którym uczniowie uczyli się skanowania i obróbki cyfrowej zdjęć, podstaw fotografii, wykonywania kolażu i współtworzenia bloga.
          Finałowym zadaniem było przygotowanie prezentacji, ukazującej wypracowane materiały w czasie projektu i przedstawienie jej na podsumowaniu projektu w Tuchowie.
          Efekty pracy grupy projekcyjnej można zobaczyć w publikacji poprojektowej w formie książkowej ,,Historia zatrzymana w kadrze”, oraz na stronie internetowej www.synergia.tuchow.pl .  

KONKURS LITERACKI

Jakub Śledź

kl. VII

Szkoła Podstawowa w Faściszowej

nauczyciel: Małgorzata Jaszczur-Rogowska

e-mail: szkolamarzen1@gmail.com                                          

Kartka z pamiętnika

Warszawa,15 lipca 2018 roku

            To będzie na pewno nudny, męczący dzień, znów to samo – muzea, wystawy – pomyślałem, kiedy mama prezentowała nam plan kolejnego dnia zwiedzania Warszawy. Był to już czwarty dzień pobytu w stolicy Polski - Warszawie. Za nami zwiedzanie Starego Miasta, Zamku Królewskiego, Łazienek, Placu Marszałka Józefa Piłsudskiego z Grobem Nieznanego Żołnierza, Stadionu Narodowego, Pałacu Kultury i Nauki, wielu zabytkowych kościołów oraz pomników upamiętniających wielkich, wybitnych Polaków. Warszawa to
z pewnością niezwykłe miejsce, skrywające w sobie wiele sekretów i tajemnic. Cieszyłem się, że na własne oczy zobaczyłem te miejsca, które do tej pory widziałem tylko w telewizji. Byłem jednak nieco zmęczony i niechętnie przysłuchiwałem się kolejnym pomysłom rodziców. W głowie czułem spory mętlik od natłoku informacji przekazywanych przez przewodników i samych rodziców. Nie wiedząc, co dzisiaj zwiedzimy zapytałem o cel naszej wyprawy. Okazało się, że pojedziemy na żydowski cmentarz ,,Wola’’, który znajduje się na ulicy Okopowej.
              Byłem bardzo podekscytowany,  ponieważ nigdy wcześniej nie widziałem tego typu cmentarza. Zupełnie nie wiedziałem, czego mogę się spodziewać. W drodze na nekropolię zgłębiłem wiedzę na jej temat. Dowiedziałem się, że cmentarz ten jest największym cmentarzem żydowskim w województwie mazowieckim, a drugim, co do wielkości w Polsce i jednym z największych cmentarzy na świecie. Obiekt leży na warszawskich Powązkach w dzielnicy Wola. Ma on 33,5 hektara powierzchni i znajduje się na nim  blisko 200 tysięcy nagrobków żydowskich tak zwanych macew. Nekropolia jest czynna i nadal służy społeczności żydowskiej mieszkającej w Warszawie i bliskiej okolicy.
            Historia cmentarza jest bardzo ciekawa. Został założony w 1806 roku.  Podczas pierwszej wojny światowej nie ucierpiał, lecz w czasie drugiej wojny światowej zniszczeniom uległy wszystkie zabytki poza studzienką. Po tych wydarzeniach na cmentarzu wznowiono odbywanie pochówków. W latach 90. Fundacja Rodziny NissenbaumówGmina Wyznaniowa Żydowska w Warszawie oraz inne organizacje dokonały odnowienia cmentarza, m.in. odrestaurowano studzienkę, wodotrysk z 1907, liczne groby, bramy wejściowe, oraz ocalałą z pożogi wojennej XIX-wieczną żelazną latarnię, która dziś, po rekonstrukcji, stoi na dziedzińcu przy wejściu na cmentarz. Aktualnie cmentarz ten jest jednym z najcenniejszych zabytków Warszawy. Jest też niewątpliwie materialnym świadectwem historii Żydów w Polsce.
            Kiedy dotarliśmy na miejsce ujrzeliśmy stary, bardzo długi mur otaczający cały cmentarz. Wejście natomiast stanowiła duża, metalowa brama. Jeszcze wtedy nie zdawałem sobie sprawy, że po przekroczeniu tej bramy znajdę się jakby w innym świecie, że przeniosę się w czasie i przestrzeni. Cmentarz zwiedzało bardzo wiele osób, głównie Żydów. Od razu zwróciłem uwagę na ich nietypowy, a według mnie niezwykły ubiór. Niektórzy nosili długie pejsy, a na głowach mycki. Mężczyźni byli ubrani w czarne garnitury bądź długie czarne płaszcze ( jak później się dowiedziałem nazywane chałatami). Wśród zwiedzających byli zarówno ludzie bardzo młodzi jak i starsi. Wszyscy byli skupieni, poważni, zadumani.
             Zwiedzanie cmentarza zajęło nam ponad dwie godziny. W tym czasie spacerowaliśmy po tym niezwykłym miejscu. Oglądaliśmy stare nagrobki, czytaliśmy umieszczone na nich napisy - imiona, nazwiska i inne informacje o ludziach tam pochowanych. Niektóre napisy, ryciny i symbole były nieczytelne, niezrozumiałe dla mnie, niektóre zniszczone przez upływający czas. Szczególną uwagę przykuwały detale dekoracyjne macew, miedzy innymi motywy zwierzęce, roślinne oraz architektoniczne. Na wielu znajdowały się płaskorzeźby przedstawiające lwy, jelenie, niedźwiedzie, wilki czy orły, kwiaty róży, winorośle, wierzby, pojawiały się również prezentacje słońca, księżyca czy gwiazd. Nagrobki, wśród których rosły stare drzewa, były obrośnięte różnymi pnączami, roślinami. Niektóre z nich były bardzo zniszczone. Chodząc po cmentarzu zauważyłem, iż na żydowskich nagrobkach bardzo rzadko znajdowały się kwiaty, za to często poukładane były niewielkie kamyki, pod którymi wetknięte były jakieś kartki papieru. Wynika to z pewnych żydowskich przekonań, a mianowicie Żydzi uważają, że żywe kwiaty należą się ludziom żyjącym. Natomiast kamienie są poświęcane zmarłym, a ich przeznaczeniem jest budowanie „domu zmarłemu”. Jednak ta tradycja powoli zanika.
             Podczas zwiedzania cmentarza towarzyszyły mi różne emocje - smutek, żal, ciekawość, zamyślenie. Zastanawiałem się nad historiami tych wszystkich ludzi, którzy zostali tam pochowani i zabrali ze sobą swoje historie, a być może swoje tajemnice. Kim byli? Czym się zajmowali? O czym marzyli? Co przeżyli? W jakich okolicznościach zmarli? Te pytania kłębiły się w mojej głowie. Bez wątpienia zwiedzanie tak starego, bardzo ciekawego, skrywającego w sobie historie ogromnej liczby ludzi miejsca, było dla mnie niezapomnianym przeżyciem. Teraz już wiedziałem, że chcę dowiedzieć się więcej na temat tradycji, zwyczajów, a przede wszystkim losów Żydów żyjących w Polsce na przestrzeni wieków.
               Ostatnim punktem wycieczki było zwiedzanie Muzeum Historii Żydów Polskich Polin. Jest ono usytuowane w Śródmieściu Warszawy, na Muranowie. Zostało założone 25 stycznia 2005 roku i powstało z inicjatywy Stowarzyszenia Żydowskiego Instytutu Historycznego w Polsce. Muzeum to dokumentuje wielowiekową historię Żydów żyjących na ziemiach polskich. Realizuje dwie funkcje - tradycyjnego muzeum i centrum kulturalno-edukacyjnego. Sam budynek jest bardzo duży i nowoczesny. W środku znajduje się wiele zabytków oraz interaktywnych wystaw. Można między innymi wejść do żydowskiej drukarni, biblioteki, szkoły czyli chederu oraz kolorowej, drewnianej repliki synagogi. Muzeum ma ok. 13 tys m² powierzchni użytkowej. W podziemiach budynku znajduje się wystawa stała „1000 lat historii Żydów polskich”, poświęcona historii Żydów polskich od średniowiecza do czasów współczesnych. Na parterze i pierwszym piętrze znajdują się: wielofunkcyjne audytorium, sale wystaw, centrum edukacyjne, centrum informacyjne, przestrzeń dla dzieci, sklep muzealny, a także muzealna restauracja serwująca dania kuchni żydowskiej. Muzeum skrywa w sobie cała historię Żydów polskich. Jego zwiedzanie to ogromna przyjemność i bardzo ciekawe doświadczenie. Największe wrażenie na mnie zrobił spacer uliczką getta żydowskiego z czasów II wojny światowej. Słychać było gwar uliczny, krzyki żydowskich przekupek, a przede wszystkim złowrogie komendy niemieckich żołnierzy. Twórcom tej części muzeum udało się stworzyć niezwykły klimat i nastrój. Naprawdę przeszły mnie ciarki… Niesamowicie wzruszające były nagrania wspomnień Żydów, którzy przetrwali holocaust – czyli zagładę Żydów w czasie II wojny światowej. Do tej pory nie miałem pełnej świadomości, jaki ból, strach i niepewność towarzyszyły tym ludziom. To przerażające, że człowiek człowiekowi mógł zgotować taki los. Byłem wstrząśnięty i poruszony tymi historiami. Słuchałem ich z zapartym tchem i sam nie wiem, kiedy z moich oczu popłynęły łzy.
              Po powrocie do domu przypominałem sobie to wszystko, co zobaczyłem, czego się dowiedziałem. Zdałem sobie wtedy sprawę, że z pewnością nie był to czas zmarnowany, wręcz przeciwnie to był czas niezapomnianych i głębokich przeżyć i doświadczeń. Po raz kolejny moi rodzice mieli rację – podróże kształcą!

Jakub Truchan

kl. VII

Szkoła Podstawowa w Faściszowej

nauczyciel : Małgorzata Jaszczur-Rogowska

e-mail : szkolamarzen1@gmail.com

 

Dnia 4 października 2018 roku brałem udział w wycieczce do Dębna, organizowanej przez „Synergię” w ramach projektu „Historia zatrzymana w kadrze...”.

 Wyjechaliśmy po godzinie 8. rano spod Szkoły Podstawowej w Faściszowej. Jechaliśmy autobusem z uczniami z innych szkół. Droga trwała ok. 50 minut. Po godzinie 9. weszliśmy na teren zamku w Dębnie, obeszliśmy go dookoła i zrobiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcia.  Po tym zebraliśmy się na dziedzińcu wewnętrznym, gdzie zostaliśmy podzieleni
na dwie grupy, ponieważ pomieszczenia były małe, a uczestników wycieczki ponad 40.
            Na samym początku przewodnik opowiadał nam o historii zamku. Budowla
ta pochodzi  z końca XV wieku, a jej fundatorem był kasztelan krakowski - Jakub z Dębna. Zamek miał służyć do obrony, więc otoczony został murem i fosą, a dodatkowo leżał
na wzniesieniu. Budowla łączy ze sobą styl gotycki z renesansowym i została wykonana z cegły.
Zwiedzanie zaczęliśmy od kuchni i spiżarni. Przewodnik opowiadał o starych naczyniach, z których w przeszłości korzystano i pokazywał stare książki kucharskie. W spiżarni natomiast mogliśmy oglądać zapasy żywności, a w szczególności zboża, różnych ziół oraz mięsa. Znajdowały się tam również narzędzia, których dawniej używano do zbierania plonów . Na parterze znajduje się również Skarbiec i kaplica. W skarbcu eksponowane były głównie czarne meble, w większości pozłacane, naczynia i porcelany również złocone. Można było zobaczyć tam też biżuterię wykonaną ze złota. W kaplicy oglądaliśmy  stary ornat, służący kapłanom do odprawiania mszy świętej, monstrancję oraz kielich. Ornat wyglądał bardzo ładnie, szczególnie z tyłu, ponieważ dawniej kapłan odprawiając mszę,  stał tyłem do wiernych. Poza tym na ścianach zawieszone były obrazy przedstawiające wizerunki świętych. Zobaczyliśmy również Komnatę Koncertową, która jest największą komnatą w zamku. Znajdują się w niej dawne instrumenty muzyczne.   Znajduje się w niej również Drzewo Genealogiczne Rodu Tarłów z XVIII wieku. Zwiedzając piętro można było zobaczyć również Salę Myśliwską, w której znajdowała się broń,  używana w czasie polowań, jak i wypchane zwierzęta oraz skóry. W zamku można było zwiedzić również Salę Rycerską, w której znajdowały się zbroje i broń,  używane w przeszłości w walce. W zamku mieści się również sala, w której znajdowały się naczynia, wazy, bogato zdobione meble, lustra i obrazy. Jak w każdym zamku, tak i w tym znajdują  się lochy, w których można obejrzeć  narzędzia tortur. Używano ich do wydobycia z więźnia ważnej informacji. W zamku jest  również miejsce, w którym niegdyś można było się wyspowiadać. Z jednej strony w rogu stał kapłan, a z drugiej osoba, która się spowiadała. Takie pomieszczenie musiało być małe, aby dźwięk dotarł z jednego rogu pomieszczenia do drugiego. Zamek w Dębnie ma swoją legendę. Głosi ona, że kiedyś jeden z Tarłów, właściciel zamku miał piękną córkę ze złotymi warkoczami. Córka ta zakochała się w biednym dworzaninie i złożyła mu śluby wierności, jednak jej ojciec kazał wyjść dziewczynie za bogatego młodzieńca. Kiedy ta sprzeciwiła się zdaniu ojca, ten kazał ją zamurować w jednej z dwóch wież zamkowych wraz z posagiem.
            Uważam, że zamek w Dębnie jest jednym z najpiękniejszych zamków w Małopolsce, zwiedzając go możemy się dowiedzieć dużo informacji na temat życia w średniowieczu i nowożytności. Bardzo podobało mi się tamto miejsce i z przyjemnością zwiedziłbym budowlę jeszcze raz.

Wywiad,

przeprowadzony z Panią Józefą, jedną z najstarszych mieszkanek wsi Faściszowa

 

Pani Józefa ma 85 lat, czyli urodziła się kilka lat przed drugą wojną światową. Mieszkała wtedy wraz z rodzicami i sześciorgiem rodzeństwa
w sąsiedniej wsi Brzozowa.

Redaktorzy : Dzień dobry, Pani Józefo, chcieliśmy z Panią przeprowadzić wywiad na temat czasów Pani dzieciństwa.

Pani Józefa : Bardzo chętnie, co będę pamiętała, to Wam wszystko opowiem.

Redaktorzy : Czy pamięta Pani lata swojego dzieciństwa ?

Pani Józefa : Tak, pamiętam. Był to czas wojny niezapomniany, czas lęku
i okropnej biedy. Wam teraz na pewno trudno zrozumieć, co to bieda, bo macie wszystko i pod dostatkiem. Często nasi rodzice nie mieli pieniędzy
na podstawowe rzeczy : ubrania, buty, jedzenie, zeszyty, książki. Pamiętam, jak pisałam w szkole ołówkiem długości 1 cm. Tak był krótki, że dało się go ledwie trzymać w palcach. Zauważyła to pani nauczycielka i kupiła mi nowy.

Miałam 4 siostry i wszystkie często miałyśmy jedną parę butów, taką wspólną.  Buty te były tylko do kościoła, a i tak w drodze były niesione w rękach,
a zakładane na nogi dopiero przed wejściem do środka. Wszystko to
z oszczędności, żeby za bardzo ich nie zniszczyć. Nie można było w nich, broń Boże, się ślizgać albo szurać nimi.

Jedliśmy tylko to, co udało się wychodować w stajni i co urosło w polu. Czasem jedliśmy tylko chleb z wodą, posypywany cukrem. Chleb pieczony był przez mamusię. Był pyszny, pamiętam do dziś ten smak i zapach, nie do podrobienia.

Mamusia zawsze się bardzo starała, żeby coś nam ugotować i nas nakarmić. Nieraz widziałam, że sama nie jadła, aby było dla nas – dzieci.

Tato ciężko pracował i bardzo dbał o zwierzęta, bo każdy rolnik miał obowiązek oddawać kontygenty.

Redaktorzy : A co to były te kontygenty ?

Pani Józefa : To było takie obowiązkowe, nieodpłatne przekazywanie
dla wojska niemieckiego zboża, zwierząt, mleka, ziemniaków – wszystko, co im było potrzebne do życia.

Redaktorzy : Czy pamięta Pani jakieś wydarzenia związane z II wojną światową na terenie, na którym Pani mieszkała ?

Pani Józefa : Pamiętam , jak Niemcy spalili dużo domów, tak bez powodu. Zabierali młodych mężczyzn na wojnę, do potrzebnych im robót, w tym też mojego brata Władka. Po paru latach udało mu się uciec i wrócić do domu. Zazdrosny sąsiad doniósł do władz, że brat jest w domu i przyszli po niego Niemcy. Nigdy nie zapomnę tego strachu. Dzięki temu, że mieszkaliśmy
na niewielkiej górce, zobaczyliśmy, że Niemcy zbliżają się do naszego domu. Brat zdążył się ukryć pod korytem w stajni, z którego jadły krowy. Był to jedyny schowek, jaki przyszedł mu do głowy w pośpiechu i wielkim strachu. Pod tym korytem mieszkały króliki. Jeden z Niemców wszedł do domu i zapytał mamę, czy jest brat. Mama się nie przyznała do prawdy. Niemiec ostrzegł,
że jak go tu znajdą, to pozabijają nas wszystkich, całą rodzinę. Przeszukiwali całe gospodarstwo : dom, stodołę i stajnię. Mieli ze sobą psa. Ten pies wyczuł coś w stajni, zaczął ciągnąć swojego pana w stronę koryta, a wtedy spod koryta zaczęły wyskakiwać wystraszone króliki. Niemiec pomyślał, że psa ciągnęło
do tych królików, więc przerwał poszukiwania i wyszedł na zewnątrz. Dzięki dzielnym królikom poszukiwania się skończyły. Brat dla niepoznaki chodził później w damskich ubraniach, żeby zmylić sąsiadów, bo wtedy nie można było nikomu ufać.

Innym razem schował się pod korzenie drzewa, które rosło na brzegu i tak ukrywał się  aż do końca wojny.

Redaktorzy : Jak Pani ocenia ludzi i ich postępowanie w czasie wojny ?

Pani Józefa : Wojna to straszny okres dla ludzi. Niektórzy Niemcy zachowywali się jak zwyrodnialcy, których cieszyło mordowanie, bicie
i poniżanie. Byli też tacy z ludzkimi odruchami, ale musieli wykonywać rozkazy przełożonych.

Nie można było ufać nikomu. Polacy na Polaków donosili do władz czasami
ze strachu, a czasami dla interesu, żeby coś dla siebie załatwić.

Redaktorzy : Czy na tych terenach działali partyzanci ?

Pani Józefa : Nie byłam wtedy duża, ale wiem, że żołnierze z rozbitego wojska polskiego tworzyli oddziały partyzanckie, które ukrywały się w lasach. Podejmowali na naszym terenie różne działania przeciwko Niemcom, aby ich osłabić i im zaszkodzić. Często też ginęli.

Redaktorzy : Czy pamięta Pani jakieś lata po wojnie ?

Pani Józefa : Wszystko było bardzo zniszczone, nic nie można było w sklepach kupić. Była straszna bieda. W czasie wojny mało chodziliśmy do szkoły, więc dużo dorosłych i dzieci nie umiało ani czytać, ani pisać. Wiele osób wyjeżdżało za pracą za granicę, gdzie zostawali już na zawsze. Wielu ludzi nie odnalazło się po wojnie i nie wiadomo, co się z nimi stało w czasie wędrówek wojennych.

Redaktorzy : Bardzo Pani dziękujemy za wywiad i poświęcony nam czas. Życzymy dużo zdrowia.

Pani Józefa :  Dziękuję, mam nadzieję, że choć trochę przybliżyłam Wam tamte czasy.

Wywiad przeprowadzili i opracowali uczestnicy projektu ,,Historia zatrzymana w kadrze 2018”: Marcelina Pater, Emilia Ludwa, Jakub Truchan – uczniowie Szkoły Podstawowej w Faściszowej.

 

Faściszowa, październik 2018 r.